(Za)ciasne ramy normalności...
Odsetek osób chorujących na schizofrenią na całym świecie jest taki sam i wynosi 1%. Bez względu na to w jakim zakątku świata się urodziliśmy szansa, że zachorujemy jest taka sama. Inaczej jest jednak z wychodzeniem ze schizofrenii. Co może być zaskakujące, lepsze rokowania na powrót do zdrowia dotyczą osób z krajów rozwijających się (np. Mołdawia, Boliwia, Albania) niż krajów rozwiniętych (np. USA, Wielkiej Brytanii, Niemiec).
Jest to tym bardziej zastanawiające, jeśli uzmysłowimy sobie, że w krajach słabiej rozwiniętych dostępność leków jest mniejsza, mniej pacjentów zostaje umieszczonych w szpitalach psychiatrycznych i otrzymuje pomoc terapeutyczną. Przyczyn może być oczywiście mnóstwo i nie sposób wybrać najważniejsze czy kluczowe z nich. Przyjrzyjmy się jednak niektórym różnicom między krajami rozwiniętymi i rozwijającymi się, które mogą przyczyniać się do rokowań pacjentów po epizodzie schizofrenicznym.
Tak byśmy chcieli, żebyś wyzdrowiał
Co dla nas znaczy „wyjść ze schizofrenii” (albo jakiejkolwiek choroby psychicznej)? Kiedy możemy powiedzieć, że ktoś „wyzdrowiał”, że z kimś „jest już ok”? Myślę, że może być ogromna różnica między tym, co oznacza to w krajach zachodnich, a co w krajach słabiej rozwiniętych. Zastanówmy się czym dla nas (mieszkających w dużych miastach krajów rozwiniętych) znaczy „chcę żebyś wyzdrowiał”? To chyba przede wszystkim „chcę byś był taki jak wszyscy”. Chcemy, by po kimś nie było widać. Gdyby ktoś z naszych bliskich nie był w stanie podjąć pracy poza domem, funkcjonował słabiej poznawczo i zachowywałby się „dziwnie”, czy bylibyśmy skłonni to zaakceptować i wspierać go bez narzucania ogromnych wymagań? Wymagań by był jak wszyscy? Myślę, że dla wielu z nas byłoby to bardzo trudne. W krajach zachodnich zdrowie oznacza przede wszystkim nie wyróżnianie się.
Przypomina mi się historia młodego chłopaka z niewielkiej wsi na Białorusi. Miał 22 lata, kiedy rodzina pojechała z nim do lokalnego szpitala. Krzyczał, nie chciał wyjść z pokoju, odpowiadał na pytania, których nikt nie zadawał. Został na krótki czas w szpitalu, dostał leki, objawy pozytywne wycofały się. Rozmawiałam z jego matką pół roku po tym jak wyszedł ze szpitala. Już jest dobrze - mówiła – on po prostu nie może obsługiwać maszyn, albo chodzić do sklepu. Ale pilnuje zwierząt, sprząta. Nie lubi obcych - ale z nami rozmawia prawie normalnie, może trochę wolniej, ale to trochę tak jak by był śpiący cały czas. Dobrze, że on już wyzdrowiał, martwiliśmy się o niego. Mi się wydaje, że te leki to na niego słabo działały, bo niby go uspakajały, ale taki smutny jakiś był, mało gadał, a teraz on sobie te zwierzęta wypasa, uspakaja go to. Do sklepu to może Daga chodzić (starsza siostra), albo jakieś inne dziecko. Dobrze, że on już taki spokojniejszy jest.
Ciasne ramy normalności
W krajach rozwiniętych nie mamy dużej przestrzeni na „normalność”. Osoba „taka jak inni” to taka, która mieści się w relatywnie wąskich ramach „normalności”. Ramy te w krajach słabiej rozwiniętych nie wydają się tak ograniczone i zmniejszone do wydajnego minimum. Osoby wychodzące z chorób psychicznych mogą być częścią społeczeństwa, mimo utrzymywania się części objawów, lub mimo trudności z określonymi czynnościami. Mieszczenie się w ramach pomaga chorym na wiele sposobów. Osoby wychodzące z chorób psychicznych, czy chore psychicznie nie odbiegają tak bardzo od przyjętych norm. Ponieważ tak bardzo nie widać różnic, osoby te traktowane są jak wszyscy, nie powstaje tak silna bariera. Dzięki temu nie zostają wykluczone, dostają wsparcie, czują się częścią zbiorowości i szybciej wracają do zdrowia. Mogą być wydajnymi i pełnowartościowymi członkami społeczności.Podejmują pracę, pomagają w domu, mają bliskie relacje. Są potrzebni, mogą wykonywać część zadań. A tym samym, mają większą motywację i chęć pokonywania trudności.
Innym ważnym aspektem jest waga jaką przywiązuje się do choroby. Skoro choroby nie widać tak bardzo, skoro nie warunkuje ona wykonywanych zadań, skoro nie wyróżnia tak bardzo, to może nie jest istotną częścią mnie. Może to tylko jakiś mały aspekt, tymczasowy problem, coś co mnie nie określa.
Być takim jak inni
Nawet tak przyziemna kwestia jak wygląd „zdradza” często chorych. Osoby w jakiś sposób zaburzone często wyróżniają się wyglądem, mają niemodne, „źle dobrane” ubrania, nie są uczesane, robią „dziwne miny”. W świecie, w którym wszyscy ubrani są w podobny, modny, często mało wygodny sposób, osoby takie wyróżniają się, przykuwają uwagę, nie są traktowane jak wszyscy. Od pierwszej chwili widać, że osoby te są w jakiś sposób inne. W krajach mniej rozwiniętych, czy na wsiach, wygląd często jest mniej istotny. Ubranie ma spełniać funkcję praktyczną - tak samo u chorych i zdrowych. Nie jest sygnałem zdrowia, statusu, normalności, czy popularności. Sprawia to, że osoby chore mogą „wtopić się”, mogą czuć się tak jak wszyscy w codziennych sytuacjach. Nie przykuwają uwagi, która może być dla nich bardzo obciążająca.
Huki trzaski błyski i gwizdy
Pisząc ten test siedzę w swoim mieszkaniu w centrum europejskiej stolicy. Zza szyby sączy się lekki stłumiony dźwięk samochodów stojących w korku. Raz na jakiś czas poirytowani kierowcy trąbią. Przejechała karetka wyciem syreny zagłuszając na chwile monotonny warkot. Jakiś motocyklista dodał gwałtownie gazu. W oddali miga rytmicznie reklama sklepu świecąc neonowymi kolorami. Sąsiedzi puścili pranie i słychać jak pralka skacze w ich łazience. Zza ściany słychać ciche dźwięki nowego kina domowego. To wszystko dociera do mnie chociaż wybrałam najspokojniejsze z dostępnych mi miejsc, żeby pisać. Odcięcie się od tego wszystkiego wydaje się niemożliwe. Nie można oczywiście upatrywać przyczyn schizofrenii czy chorób psychicznych w hałasie i przebodźcowaniu. Warto jednak pamiętać, że również i te aspekty mają ogromne znaczenie dla dobrostanu psychicznego, spokoju i dochodzeniu do siebie.Pamiętam dziewczynę która mieszkała w małej mołdawskiej wsi, dwa lata wcześniej przebywała w szpitalu psychiatrycznym przez kilka miesięcy. Okres żniw, kiedy po polach jeździły traktory, a w stodołach pracowały maszyny był dla niej tak trudny, że wyjeżdżała wtedy do wuja do rybackiej wioski oddalonej od pól na tyle, że nie słychać było odgłosów. Oczywiście to nie żniwa były przyczyną jej choroby psychicznej, ale utrudniały one jej codzienne funkcjonowanie. Mieszkańcy wielkich miast przyzwyczajają się oczywiście do codziennego hałasu, ale moment choroby, może uwrażliwiać na te męczące bodźce.
Powszechnie panuje przekonanie, że lepiej żyć w rozwiniętych krajach, niż na mniej rozwiniętych obszarach. Przemawia za tym – gdyby brać pod uwagę jedynie rozwój systemu ochrony zdrowia - dostępność opieki medycznej, świadomość chorób w społeczeństwie, dostępność terapii, ośrodków pomocy, grup wsparcia dla rodzin i wszelkich instytucjonalnych form pomocy. To co w społeczeństwach zindustrializowanych jest atrakcyjne, czasem jest również dużym obciążeniem. Kosztem wydajności, tempa pracy, kultu dostosowania jest wykluczenie osób przechodzących przez kryzys psychiczny, a „niedociągnięcia” krajów rozwijających się okazują się czasem błogosławieństwem. Jest to również istotny argument na rzecz zamykania dużych szpitali psychiatrycznych i pomocy osobom z doświadczeniem psychozy w ich środowiskach. ale to już temat na inny artykuł.
AZ