Mój sąsiad słyszy głosy. Czy to powinno mnie zaniepokoić?
W większości z nas wiadomość, że nasz sąsiad czy przyjaciel słyszy głosy, wywołałaby prawdopodobnie niepokój, a następnie podejrzenie choroby psychicznej. Nie bylibyśmy odosobnieni w takiej reakcji. Słyszenie głosów jest wymieniane przez Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne jako jeden z objawów schizofrenii, psychozy afektywnej lub zaburzeń dysocjacyjnych. Bezkrytyczne traktowanie tych wytycznych może jednak prowadzić do kuriozalnych sytuacji [1].
W 1973 r. w ramach projektu zorganizowanego przez pracowników Uniwersytetu Stanforda ośmiu ochotników zgłosiło się do szpitali psychiatrycznych na terenie Stanów Zjednoczonych deklarując, że słyszą - niepozwalające na rozróżnienie konkretnych słów - głosy, które opisywali jako "głuche i dudniące". Poza omamami słuchowymi nie symulowali żadnych innych objawów, a na pozostałe pytania lekarzy odpowiadali zgodnie z prawdą. Personel medyczny nie miał wątpliwości – siedmioro eksperymentatorów trafiło na oddziały zamknięte z diagnozą schizofrenii (ósmy jako chory z psychozą maniakalno-depresyjną). Przepisano im leki przeciwpsychotyczne, które po kryjomu wyrzucali, oświadczając następnie, że halucynacje ustąpiły. Po jakimś czasie eksperymentatorzy zaczynali mówić wprost o przeprowadzanym przez siebie badaniu i robili jawnie notatki, co jednak nie spotkało się z jakąkolwiek reakcją personelu. Zachował się nawet raport jednej z pielęgniarek, w którym odnotowuje ona wystąpienie u obserwowanego pacjenta "writing behavior" (zachowania piszącego). Zamierzony dwumiesięczny pobyt w szpitalu dla wielu badaczy okazałby się zapewne dłuższy, gdyby nie interwencja z zewnątrz [2].
Czy jednak niesłusznie kojarzymy omamy słuchowe ze schizofrenią? Sprawa jest złożona. Rzeczywiście, większość chorujących na schizofrenię ma halucynacje słuchowe (w odróżnieniu od wzrokowych, które są charakterystyczne raczej dla urazów mózgu, a w schizofrenii występują rzadko). Oprócz tego cierpią też jednak z powodu innych dolegliwości. Na przykład osoby z diagnozą schizofrenii mogą mieć poczucie, że ich myśli są jawne lub poddawane wpływowi z zewnątrz, mogą mieć silne przekonanie, że coś im grozi, mogą doświadczać zaburzeń toku myślenia powodujących dezorganizację wypowiedzi, czy zmniejszonej zdolności do odczuwania emocji.
Same głosy słyszane w schizofrenii mogą mieć różny charakter – połowa pacjentów deklaruje, że głosy dochodzą do nich z zewnątrz, natomiast pozostali lokalizują źródło głosu we własnym ciele lub mają wrażenie, że miejsce pochodzenia dźwięku zmienia się. Głośność jest zazwyczaj przeciętna, choć zdarzają się też szepty albo krzyki. Większość (72%) osób z doświadczeniem psychozy, którzy słyszą głosy, rozpoznaje w halucynacjach głosy konkretnych, znanych sobie osób, zwykle kilku, a ich pojawienie się dość często jest interpretowane jako wyraz działania Boga albo diabła, rzadziej tłumaczone jest spiskiem bądź wpływem duchów czy kosmitów.
O czym mówią głosy? W schizofrenii najczęściej mają wrogi charakter. Kobiety często deklarują, że głosy w wulgarny sposób oskarżają je o złe prowadzenie się, mężczyźni natomiast bywają posądzani o inne nieprzyzwoite czyny i homoseksualizm. Zdarza się, że głosy prowadzą dialogi bądź kłótnie, wydają polecenia, albo komentują wykonywane przez osobę czynności. Poza dźwiękiem mowy męskiej, kobiecej, o niemożliwej do określenia płci, dziecięcej, ludzkiej i nieludzkiej pacjenci mogą też słyszeć szepty, płacz, brzęki i trzaski oraz muzykę. Czas trwania takich omamów jest zróżnicowany, ale dosyć często jest stosunkowo krótki i wynosi od 2 do 30 minut [1]. Niektórzy słyszą głosy tylko w trakcie epizodów psychotycznych, a później podczas okresów dobrego funkcjonowania omamy ustępują, inni odbierają je stale w mniej lub bardziej nasilonym stopniu. W Internecie można znaleźć próby odtworzenia na podstawie relacji osób z diagnozą schizofrenii słyszanych przez nie dźwięków (przykład po kliknięciu w link: http://www.wykop.pl/link/1330413/poczuj-sie-jak-schizofrenik/)* co może dać pewne wyobrażenie o ich sytuacji. W rzeczywistości halucynacje poszczególnych osób istotnie różnią się między sobą.
U Eleanor Longden, amerykańskiej psycholog specjalizującej się w zagadnieniu schizofrenii, choroba zaczęła się w trakcie studiów właśnie od pojawienia się głosu komentującego jej zachowania. W poruszającym wykładzie (http://www.ted.com/talks/eleanor_longden_the_voices_in_my_head#t-53657) opowiada o tym, jak w pewnym momencie prowadzenie "podwójnego życia" - z jednej strony ambitnej, towarzyskiej, odnoszącej sukcesy studentki, z drugiej – osoby głęboko nieszczęśliwej, zagubionej i zmagającej się z poczuciem wewnętrznej pustki, przerodziło się w schizofrenię. "Zaczęło się, gdy wychodziłam z seminarium" opowiada Eleanor. "Nuciłam coś pod nosem, grzebałam w torbie, jak to robiłam setki razy wcześniej, gdy nagle usłyszałam głos, który spokojnie zauważył: - Ona opuszcza salę. Rozejrzałam się, nikogo nie było. Ale komentarz był tak wyrazisty, że nie było mowy o pomyłce. Trzęsąc się, zostawiłam książki i popędziłam do domu i ponownie go usłyszałam. - Otwiera drzwi. To był początek. Głos się pojawił". Podczas trudnego doświadczenia swojej choroby Eleanor odkryła, że to, co i w jaki sposób mówi do niej głos, nie jest przypadkowe. "Czasem głos tracił swój spokój i odzwierciedlał moje niewyrażone emocje. Kiedy byłam zła i musiałam to ukryć, co często z łatwością robiłam, wtedy głos był sfrustrowany. (...) Już wtedy było jasne, że głos ma coś do przekazania na temat moich emocji, zwłaszcza tych odległych i niedostępnych."
Jej obserwacja była trafna. Badania potwierdzają, że postać jaką przybierają halucynacje ma związek z historią danego pacjenta, a omamy polegają na błędnym przypisaniu swoich własnych myśli źródłom zewnętrznym. Eleanor Longden nawiązując do negatywnych doświadczeń ze swojej przeszłości, nazywa nawet pojawienie się głosów "zdrową reakcją na niezdrowe okoliczności" i podkreśla, że po wyjściu z choroby jest innym, silniejszym, poukładanym wewnętrznie człowiekiem. Jeśli jednak chodzi o głos... głos towarzyszy jej nadal.
Eleanor Longden oprócz kariery naukowej angażuje się w działalność Intervoice – międzynarodowego stowarzyszenia osób słyszących głosy [3]. Z danych stowarzyszenia wynika, że tylko 1/3 spośród osób słyszących głosy jest dotknięta chorobą psychiczną. Pozostałe 2/3 żyją normalnie i nie wymagają pomocy psychiatrycznej. Jest to zaskakująca na pierwszy rzut oka proporcja, która oznacza, że większość spośród słyszących głosy to ludzie zdrowi.
Kluczową różnicą między osobami zdrowymi i chorującymi jest treść omamów (zazwyczaj pozytywna lub neutralna u osób zdrowych, a częściej negatywna w przypadku osób z diagnozą choroby psychicznej) oraz fakt, że chorujący – zwłaszcza w początkowej fazie pojawienia się głosów - nie zdają sobie sprawy z ich nierzeczywistego charakteru. U osoby zdrowej doświadczenie słyszenia głosów może wyglądać na przykład tak jak u pewnego inżyniera zmagającego się z podjęciem trudnej zawodowej decyzji. Siedząc pewnego dnia w kinie usłyszał głośny i dobitny głos "Wiesz, że nie możesz tego zrobić." "Głos był tak wyraźny, że obejrzałem się na mojego towarzysza, który siedział spokojnie wpatrzony w ekran. Byłem zdumiony, ale także poczułem rodzaj ulgi, kiedy stało się jasne, że byłem jedyną osobą, która to usłyszała" opowiada mężczyzna. Z badania przeprowadzonego w 1983 roku pośród 375 amerykańskich studentów wynika, że aż 10% z nich doświadczyło kiedyś słyszenia takiego wspierającego lub doradzającego głosu o niemożliwym do wskazania źródle, który różnił się w odbiorze od ich własnych myśli brzmiąc jak każda inna usłyszana wypowiedź.
Jak więc zareagować na wieść o słyszącym głosy sąsiedzie? Zorientować się, czy towarzyszy temu cierpienie lub czy znacząco negatywnie wpływa to na jego funkcjonowanie społeczne. A jeżeli nie – możemy być o niego spokojni!
* Użyte w tym miejscu potoczne określenie „schizofrenik” jest w naszej ocenie niewłaściwe ze względu na stygmatyzujący charakter. Temat ten często jest podejmowany na naszym blogu. Zainteresowanego Czytelnika zapraszamy do naszych wcześniejszych tekstów: http://blog.psycheplus.pl/index.php/component/easytagcloud/220-module/22-stygmatyzacja.html.
Na podstawie:
[1] Anna Grzywa, "Omamy i urojenia", Wrocław 2000, Elsevier Urban & Partner
[2] Olivier Sacks, „Hallucinations”, Londyn 2012, Picador
[3] http://www.intervoiceonline.org
ZA